Dawid Konarski: Nie jesteśmy zadowoleni z rezultatu w Lidze Mistrzów

Dawid Konarski: Nie jesteśmy zadowoleni z rezultatu w Lidze Mistrzów
W dwumeczu o ćwierćfinał Ligi Mistrzów lepsza okazała się Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Kożle, a nasz zespół zakończył na tym etapie swoją przygodę w europejskich pucharach. Jak debiutancki sezon Jurajskich Rycerzy w tych rozgrywkach ocenił Dawid Konarski?
Myślę, że na pewno. Bardziej jednak mamy czego żałować po fazie grupowej, bo tam zaczęły się nasze problemy. Chociaż problemy to za duże słowo, bo z ZAKSĄ graliśmy na równi, ale zawsze w tych setach byli o te dwa oczka przed nami i dlatego awansowali. Najwięcej pretensji do siebie możemy mieć po grupie, bo awansować z niej mogliśmy ze znacznie lepszego miejsca. Czy to pierwszego, czy z lepszym bilansem z drugiej lokaty. Wtedy nie gralibyśmy z kędzierzynianami. Były szanse na to, aby ten zespół przejść, ale było także wiele drużyn dużo słabszych na papierze, z którymi moglibyśmy coś więcej ugrać. Swój debiutancki sezon w Lidze Mistrzów kończymy na etapie baraży o ćwierćfinał i nie jesteśmy zadowoleni z wyniku. To jest nauka dla nas na przyszłość. Mam nadzieje, że w przyszłym roku uda nam się znowu trafić do Ligi Mistrzów i zajść w niej dalej.
Nie, akurat cały czas patrzyłem kątem oka, gdzie ta piłka leci, a Bartek trafił akurat w tę twardą część mojej dłoni, więc wracała szybko. To jednak nie pierwszy raz, gdy Erik wyasekurował Bedniego i chwała mu za to. On gra bardzo dobry sezon i to w dużej mierze dzięki jego obronom kędzierzynianie mieli parę fajnych kontrataków, ciągle będąc o te dwa punkty lepsi od nas. Gdybyśmy grali z innym zespołem, z innym libero, to w 80 procent przypadków ta piłka wpadłaby w boisko i doprowadzilibyśmy do remisu. ZAKSA ma jednak Erika, dlatego grają dalej.
Nie jesteśmy zbici po tym spotkaniu. Za niespełna dwa tygodnie gramy ponownie z nimi w Pucharze Polski. Będą już naprawdę decydować detale. Musimy znaleźć sposób, aby te dwa punkciki były tym razem po naszej stronie. Wiemy, jak z nimi grać taktycznie. Dużo już nie zmienimy, to już piąte spotkanie z ZAKSĄ w krótkim odstępie czasu. Trzeba dołożyć trochę zagrywki. Mieliśmy też po swojej stronie nieskończone kontrataki. To są detale, dwa punkty. Nie będziemy rozpaczać. W pierwszym secie też nas zaskoczyła zagrywka Dimy Paszyckiego do jedynki, chociaż on nigdy tam nie zagrywał. To indywidualna postawa danego zawodnika, ale my też mamy w swoich szeregach siatkarzy, którzy sami mogą jedną lub dwie akcje przechylić na naszą korzyść. Z wysoko podniesionym czołem wychodzimy na półfinał Pucharu Polski i wszyscy jesteśmy przekonani, że możemy wygrać.
Rozmawiał Michał Kwietko-Bębnowski, Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie