Bartosz Kwolek: Chcieliśmy poziomem dorównać kibicom
Bartosz Kwolek: Chcieliśmy poziomem dorównać kibicom
Aluron CMC Warta Zawiercie w drugim półfinale pokonała Projekt Warszawa 3:1 i awansowała do finału PlusLigi. MVP sobotniego starcia został Bartosz Kwolek. To jego trzecia statuetka z rzędu.
Kwolo, piekło zamarzło i na razie nie odtaja.
Wiadomo, nagroda cieszy, ale tej nagrody by nie było, gdybyśmy nie wygrali meczu. Najważniejsze jest przejście do finału. Dzisiaj możemy chwilę się pocieszyć, ale od jutra rozpoczynamy nową misję. Na pewno nie stoimy na straconej pozycji. Czujemy się dobrze, świetnie gramy, dobrze to wszystko wygląda. Mam nadzieję, że za tydzień będziemy cieszyć się z krążka, ale jeszcze nie wiadomo jakiego.
Pamiętam, że mówiłeś w Krakowie, że możesz grać na słabej skuteczności w ataku przez całą rundę zasadniczą, a najważniejsze to dowieźć formę do najważniejszych spotkań. Da się to jakoś tak wymierzyć, czy tak po prostu wyszło?
Wyglądamy dobrze jako zespół i wydaje mi się, że to robota sztabu szkoleniowego i trenera przygotowania motorycznego, aby oni to cyrklowali, jak najlepiej. Play-offy trwają 3-4 tygodnie i jest po graniu. Mogłeś całą rundę grać słabiej kończąc na 7-8 miejscu i potem wygrać ligę. Ten etap jest bardzo krótki i każdy skupia się na tym, żeby forma przyszła. Wracając do tych moich słów, to ja tak mogę grać. Nie ma problemu. Runda zasadnicza nic nie znaczy, jeśli kończysz ją w ósemce. Potem w 3 tygodnie wszystko może się pozmieniać.
45 minut opóźnienia. Tak dużej obsuwy chyba nie mieliśmy jeszcze, mimo że kilka razy musieliśmy już czekać na swoją kolej. Na ile to przeszkadza w wejściu na mecz?
Terminy spotkań są żartem, a dziejsza decyzja była podwójnym żartem, z którego nawet się zaśmiałem. Jak można podejmować taką decyzję, skoro spotkanie jeszcze trwa. W meczu Jastrzębskiego Węgla z Asseco Resovią Rzeszów było wtedy chyba 2:1. Decyzja abstrakcyjna, tym bardziej, że po nas nikt nie gra. Ten mecz można było z automatu przełożyć godzinę później i nic by się wtedy nie stało. Dziwi ta decyzja, ale zostawmy ją już w spokoju.
Zapytam jeszcze o atmosferę. Odleciała dzisiaj Jurajska Twierdza. W tym zwrotnym momencie w drugim secie daliście z siebie wszystko, ale kibice chyba też?
Oczywiście, od początku było czuć mega power. Można powiedzieć, że przytłoczyło nas to w pierwszym secie, bo wyszliśmy tacy trochę elektryczni. Wiedzieliśmy, że będzie ogień, ale nie myśleliśmy, że aż taki. Może chcieliśmy dorównać kibicom poziomem na boisku i było trochę stresu oraz nerwów. Od drugiego seta wydaje mi się, że już kontrolowaliśmy grę. Robiliśmy to, co potrafimy najlepiej. Graliśmy w swoją grę, a nie Warszawy i to było najważniejsze.
Rozmawiał Michał Kwietko-Bębnowski, Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie