Dawid Konarski: Apetyty na pewno były większe
Dawid Konarski: Apetyty na pewno były większe
Jurajscy Rycerze w decydującym meczu o brązowy medal przegrali z Asseco Resovią Rzeszów 0:3 i zakończyli sezon na 4. miejscu. Jak cały rok w wykonaniu naszego zespołu ocenił Dawid Konarski?
Teraz już nawet nie kojarzę tak tego pierwszego seta, ale faktycznie. Mieliśmy jakieś kontry po swojej stronie i wynik był dużo bardziej na styku, niż w meczu u nas. Rzeszów kapitalnie zagrał w obronie. Trzeba tutaj pochwalić Pawła Zatorskiego za to co wyciągał. Kontry zamieniali na punkty, nakręcali się i ta nasza mentalna przewaga z poprzedniego meczu ulotniła się. Próbowaliśmy wracać i każdego seta zaczynać od 0:0 z pozytywnym nastawieniem. W kolejnej partii zaczęli nam tak szybko odjeżdżać na dość dużą przewagę, więc trudno nam było cokolwiek z tym zrobić. Ten trzeci set wlał nam w serca trochę optymizmu, bo mieliśmy 2-3 punkty przewagi, a rywalom pewnie wisiało z tyłu głowy to, żeby nie mieć powtórki z poprzedniego spotkania. Końcówka w ich wykonaniu jednak kapitalna. Dwie mocne zagrywki, jedna po taśmie szczęśliwie wpadła w boisko i mieliśmy remis. Dzisiaj wygrali zasłużenie i nie jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Cała drużyna dała z siebie wszystko, także ci, którzy wchodzili na chwilę na boisku lub byli w kwadracie. Daliśmy tyle ile mieliśmy. Na dzisiaj niestety zabrakło.
Naszych kibiców oczywiście można chwalić, bo rzeczywiście było ich słychać. Dawali jednak radę przez cały sezon, więc za to wielkie dzięki. Mieliśmy w tym trzecim secie przewagę 3 punktów, wszystko szło w dobrym kierunku, ale gdzieś nie skończyliśmy jednego-dwóch side-outów lub nie zaasekurowaliśmy łatwej piłki. Rzeszów to wykorzystał. Wyrównał, a potem odskoczył na kilka oczek i było praktycznie po meczu. Walczyliśmy do końca, bo nie takie końcówki się wygrywało. Jeszcze była zagrywka Tomka Kalbemki, który trafił DeFalco. Rywale byli jednak lepsi, lepiej bronili te trudne piłki. Mnie pozostaje jedynie jeszcze raz podziękować naszym fanom za cały rok tego kapitalnego dopingu. Nikt nie czuje się perfekcyjnie i nikt nie będzie udawał, że czwarte miejsce jest dobre. Pozytywem jest Puchar CEV, bo w nim klub jeszcze nie grał, więc tutaj próbuję się lekko pocieszyć.
Ciężkie pytanie. Mieliśmy różne problemy, ale rundę zasadniczą zagraliśmy bardzo dobrze i skończyliśmy ją na drugim miejscu. Zagraliśmy gorzej może dwa spotkania i je przegraliśmy. W reszcie zawsze walczyliśmy, aby zbierać punkty. Za nami pierwszy rok w Lidze Mistrzów. Myślę, że w tej grupie mogliśmy zrobić troszeczkę więcej. Mieliśmy swoje szanse, żeby wygrać z Halkbankiem i trafić na lepszą drabinkę. Nie wiem, czy wyjście z grupy z trzeciego miejsca można uznać za coś dużego. Awansowaliśmy do turnieju finałowego Pucharu Polski, w którym przez małe problemy zdrowotne nie zaprezentowaliśmy się najlepiej. Bycie w finałowej czwórce to jednak progres w stosunku do ubiegłego roku. Potem w play-offach zagraliśmy pięć morderczych spotkań z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Potem trzy z Jastrzębskim Węglem i kolejne pięć z Resovią, więc w tej końcówce nie byliśmy najświeżsi. Spotkania grane co trzy dni zostały nam w nogach. Pokazaliśmy wiele charakteru, bo walczyliśmy do końca. Nawet dzisiaj, gdy mimo dwóch przegranych setów próbowaliśmy to odwrócić. Rywale jednak też grają i też chcieli ten medal zdobyć. W skali szkolnej myślę, że trójka będzie najlepsza i awans do następnej klasy. Apetyty były u nas większe. Gdybyśmy skończyli z medalem na szyi, to ocena byłaby wyższa.
Rozmawiał Michał Kwietko-Bębnowski, Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie