Seria wygranych w domu, czy też na Podpromiu jest już historią. Mamy wpojone w głowie, że to się już wydarzyło. Dzisiaj słabiej zaczęliśmy pierwszego seta, a zawsze one były naszą mocną stroną. Tym razem był on dużo słabszy, a jego połowę mogę wziąć na siebie, bo strasznie męczyłem się w ataku. Byłem blokowany kilka razy. Gdybym pomógł, to pewnie wyglądałoby to trochę lepiej. Zagrywka też nam nie siedziała. Dopiero w drugim secie zaczęliśmy spokojniej serwować. Początek był dla Rzeszowa, a my punkcik po punkcie wracaliśmy do gry i pod koniec mogę powiedzieć, że graliśmy w siatkówkę. Trzeci set to już kontynuacja naszego przebudzenia i byliśmy 1-2 oczka do przodu do samej końcówki, gdy Resovia wyszła na prowadzenie i wygrała tymi dwoma punktami. W rywalizacji mamy 2-1 dla rzeszowian, ale za parę dni gramy kolejny mecz u siebie w hali. Wierzę głęboko, że zagramy dużo lepiej i będziemy kontynuować tę grę z dwóch ostatnich setów. Dołożymy do tego lepszy kontratak, więcej obron i wrócimy tutaj do Rzeszowa na piąte spotkanie.

Każdy wygrany set będzie przybliżał nas do zwycięstwa. Myślę, że to nie jest tak, że spuściliśmy już głowy i podłamaliśmy się, bo nie wygraliśmy seta albo przegraliśmy pięć kolejnych. Jesteśmy na tyle doświadczeni, że nikt nie będzie tego rozpamiętywał. Od drugiego seta byliśmy w meczu, mieliśmy swoje szanse i nie wykorzystaliśmy ich. Rzeszów dobrze pograł blokiem w końcówce. Dalej myślę, że możemy grać lepiej. Mieliśmy dzisiaj też problem z zatrzymaniem TJ-a DeFalco. Podobnie też było w Zawierciu. Atakował wysoko i mocno. My z tym blokiem byliśmy, ale nie udawało nam się go zatrzymać. Trzeba to poprawić, zneutralizować go, a wtedy ten czwarty mecz ułoży się po naszej myśli i padnie naszym łupem.

Rozmawiał Michał Kwietko-Bębnowski, Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie