Wieluń niepodbity, porażka z Barkomem Każany
Wieluń niepodbity, porażka z Barkomem Każany
Jurajscy Rycerze po dobrym początku w pewnym momencie stracili rytm gry i ostatecznie przegrali w Wieluniu z Barkomem Każany Lwów 2:3. Mimo tego zdobyty punkt pozwolił awansować na pozycję wicelidera tabeli.
W składzie meczowym zabrakło Mateusza Bieńka, dla którego sztab szkoleniowy już wcześniej zaplanował przerwę od gry właśnie w tym spotkaniu. Pod jego nieobecność rolę kapitana pełnił Miłosz Zniszczoł i to on właśnie zdobył pierwszy punkt dla naszej drużyny, ale wcześniej dwa zdążyli zanotować gospodarze. W początkowej fazie nasz zespół miał problemy ze skutecznością ataku, z czego korzystali rywale, obejmując prowadzenie 6:2. Błyskawicznie zmniejszyliśmy straty do punktu, a duża w tym zasługa dwóch wybloków Michała Szalachy, który zajął miejsce Bieńka w szóstce. Na wyrównanie musieliśmy jednak trochę poczekać, bo do stanu 12:12, kiedy to niezawodny Karol Butryn po własnej zagrywce i długiej wymianie obił w kontrataku ręce Wasyla Tupczija. Również za jego sprawą objęliśmy prowadzenie 14:13, choć tutaj zasługi należą się też Luke'owi Perry'emu, który świetnie spisał się w obronie, oraz Bartoszowi Kwolkowi za precyzyjną wystawę przez całą szerokość siatki. Blok Butryna na Luciano Palonskym i dwa asy Kwolka z rzędu pozwoliły nam odskoczyć na 20:16. Punkt zza linii 9. metra dołożył też wprowadzony na zmianę zadaniową Daniel Gąsior i było już 23:17. Za drugim razem Barkom zrobił przejście, ale była to jego ostatnia wygrana akcja w tym secie, którego asem zakończył Butryn.
Druga partia zaczęła się dla nas podobnie do poprzedniej, czyli nieudanie. Po dwóch blokach na Butrynie gospodarze objęli prowadzenie 5:1. I choć ponownie szybko zmniejszyliśmy straty do punkty, to tym razem tylko na chwilę. Potężne zagrywki posyłał na naszą stronę Tupczij, świetnie działał też blok Ukraińców i w efekcie nie tylko szybko odbudowali przewagę, ale jeszcze powiększyli ją do stanu 11:5. Wtedy wzięliśmy się po raz drugi za odrabianie strat. Zaczęło się od ataku w siatkę Ołeha Szewczenki, który od początku seta zastąpił Palonsky'ego, potem Kwolek zaserwował trzy asy z rzędu, a po czwartej mocnej zagrywce kontrę na punkt zamienił Trévor Clevenot i mieliśmy remis 12:12. Prowadzenie 16:15 dał natomiast Butryn, po którego potężnym uderzeniu piłki w przyjęciu nie utrzymał Ilia Kowalow. Po czasie nasz atakujący zaskoczył mierzonym skrótem... rozgrywającego Denissa Petrovsa. Po autowym ataku Szewczenki było już 21:17, ale rywale nie zamierzali oddać seta bez walki i najpierw zniejszyli straty do stanu 22:21, a po asie Moussé Gueye wyrównali na 23:23. Co gorsza, przy próbie przyjęcia zagrywki Francuza senegalskiego pochodzenia Kwolek mocno stłukł palec, ale na szczęście po interwencji fizjoterapeutów Mateusza Kowalika i Tomasza Pieczko mógł kontynuować grę. W końcówce na przewagi cieżar ataku wziął na siebie Clevenot, który dwukrotnie dawał nam setbole. Te jednak przeciwnicy obronili, a trzeciego już nie było, bo Francuz najpierw przyjął na drugą stronę serwis wprowadzonego zadaniowo Ołeksija Hołowenia, z czego skorzystał na kontrze Kowalow, a przy piłce setowej został zablokowany przez Władysława Szczurowa.
Już na początku trzeciej partii, przy stanie 5:5, po kolejnym zablokowanym ataku Butryn opuścił boiska, a w jego miejsce pojawił się Daniel Gąsior, który przywitał się asem serwisowym, a po jego skutecznym kontrataku odskoczyliśmy na 11:8. Dołożyliśmy dopiero drugi tego dnia punktowy blok, gdy Kwolek zatrzymał Tupczija, ale chwilę później bezbłędny do tej pory Gąsior posłał piłkę w aut i przewaga znowu zaczęła topnieć. Ze stanu 17:13 zrobiło się 20:20 po bardzo długiej analizie challenge, gdy sędzia ostatecznie uznał, że Clevenot przy samoasekuracji odbił piłkę dwa razy. W końcówce po raz kolejny Miguel Tavares oparł grę na francuskim przyjmującym, a ten odpłacił się trzema punktami, które dały nam dwie piłki setowe. Żadnej jednak nie wykorzystaliśmy, a to oznaczało, że znów zwycięzcę wyłoni gra na przewagi. Ta trwała tym razem dłużej, bo aż do 30. punktu - wtedy Clevenot skrótem naruszył przyjęcie rywali, Petrovs zderzył się przy wystawie z libero, Jarosławem Pampuszko, w efekcie wystawił niedokładnie, a Palonsky, który wszedł wcześniej za Szewczenkę, uderzył w aut.
Przegrana końcówka nie podłamała lwowian, którzy rozpoczęli czwartego seta z drużym animuszem i po dwóch blokach na Kwolku odskoczyli na 6:3. Na boisku pojawili się Gąsior i Łaba, ale i ich ataki zatrzymywali rywale, więc przy stanie 5:9 o czas poprosił Michał Winiarski. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo cztery kolejne akcje padły naszym łupem i błyskawicznie doprowadziliśmy do wyrównania, a duża w tym zasługa Tavaresa, który skrótami tuż za siatkę sprawiał ogromne problemy Pampuszce. I my mieliśmy jednak kłopoty, by uciec z ustawienia przy zagrywce rozgrywającego rywali, w efekcie zrobiło się 11:14 i znowu musieliśmy gonić. Tym razem jednak strata, zamiast maleć, zaczęła rosnąć. Fantastycznie spisywał się Gueye, który był nie do zatrzymania w ataku, sam stanowił zaporę nie do przejścia w bloku, a jeszcze dołożył do tego asa, po którym Barkom prowadził już 23:16. Szalachę zmienił Mariusz Schamlewski, który od razu skończył przesuniętą krótką, a następnie zaskoczył zagrywką libero drużyny przeciwnej, ale był to już tylko łabędzi śpiew, bo minutę później było po secie, a to oznaczało, że zwycięzcę wyłoni tie-break.
Schamlewski pozostał na boisku w decydującej partii, która zaczęła się od gry punkt za punkt. Ukraińcy radzili sobie znacznie lepiej z przyjęciem naszym trudnych zagrywek, niż na początku meczu, a gdy już mieliśmy okazję do kontry, to świetnie bronili. Sami natomiast byli skuteczni w ataku, choć czasami dość szczęśliwie, i strony zmieniali przy prowadzeniu 8:7. Następnie odskoczyli na 11:8, ale Clevenot dał nam przejście, a po jego zagrywce Zniszczoł w końcu znalazł sposób na zablokowanie Gueye. Trener Uģis Krastiņš poprosił o czs, ale po nim Petrovs przy kiwce przełożył rękę na naszą stronę, co wychwycił od razu sędzia, a tym samym mieliśmy remis. Cały czas inicjatywę mieli jednak lwowianie, a gdy ich francuski środkowy dołożył już siódmy tego dnia punktowy blok, mieli dwa meczbole. Te jednak obroniliśmy - najpierw Gąsior uderzył pod końcową linię, a chwilę później w boisku nie zmieścił się Tupczij. Kolejną piłkę meczową dał Barkomowi niesamowity Gueye, a Gąsior, próbując kiwać z niezbyt wygodnej piłki, został zgaszony przez Petrovsa, a tym samym było po meczu.
Barkom Każany Lwów - Aluron CMC Warta Zawiercie 3:2 (18:25, 27:25, 29:31, 25:19, 16:14)
Skład: Tavares, Butryn, Kwolek, Clevenot, Zniszczoł, Szalacha, Perry (L) oraz Gąsior, Łaba, Schamlewski
Biuro Prasowe Aluro CMC Warta Zawiercie