MAMY BRĄZOWY MEDAL!
MAMY BRĄZOWY MEDAL!
Aluron CMC Warta Zawiercie pokonała PGE Skrę Bełchatów 3:2 w czwartym meczu o 3. miejsce PlusLigi i wygrała rywalizację w serii 3-1. Tym samym Jurajscy Rycerze zdobyli pierwszy medal mistrzostw Polski w historii klubu!
Mimo wysiłków naszych fizjoterapeutów, Mateusza Kowalika i Rafała Majchrzaka, Uroš Kovačević nie zdążył wrócić do zdrowia po kontuzji odniesionej w poprzednim spotkaniu w Bełchatowie i znalazł się poza składem meczowym. Mimo nieobecności jednego z liderów, Jurajscy Rycerze rozpoczęli bardzo dobrze, od razu zyskując dwupunktową przewagę po dwóch nieudanych atakach Dicka Kooya (najpierw zablokowany, a po chwili autowy). Co prawda po naszej stronie również przydarzyły się dwa błędy (Dawid Konarski i Patryk Niemiec) i goście na chwilę objęli prowadzenie, ale wystarczyło, że na zagrywkę poszedł Maxi Cavanna, a świetna praca naszego bloku pozwoliła wyjść na 11:8. Konarski dorzucił dwa asy na 16:11 i choć Skra zmniejszyła szybko straty, to po udanej kontrze dystans znów wzrósł do czterech punktów. Od tego momentu żółto-zieloni pilnowali już przewagi, w czym pomagały precyzyjne rozegrania Cavanny. Ostatnią piłkę skończył Facundo Conte, obijając palce blokujących sprytną kiwką.
Drugiego seta lepiej zaczęli goście, bo to oni tym razem zdobyli dwa pierwsze punkty, a pierwsze oczko dla naszej drużyny było dziełem Conte, który ponownie mądrze zagrał z blokiem rywali. Siatkarze Aluron CMC Warty z Michałem Żurkiem i… Miłoszem Zniszczołem na czele świetnie bronili, i choć nie wykorzystywali wszystkich stwarzanych w ten sposób okazji, to i tak szybko wyrównali na 5:5. Za moment Konarski kolejnym asem dał nam prowadzenie, ale tylko na chwilę. Bełchatowianie mieli trochę szczęścia, gdy po zagrywce Kooya piłka zahaczyła o taśmę i zmieniła kierunek, myląc Piotrka Orczyka. Po chwili przyjmujący Skry poprawił kolejnym asem, trafiając do linii, z czym nie poradził sobie Conte, i przyjezdni prowadzili 11:8. Dobry serwis Facu i jeszcze lepszy atak do prostej z trudnej piłki Konara pozwoliły zmniejszyć dystans do punktu, ale Mateusz Bieniek trafił zza 9 metra w samą linię końcową i znowu musieliśmy odrobić trzy oczka. Na dodatek Kooy kiwką skończył kontrę, a Karol Kłos zatrzymał atak naszego argentyńskiego przyjmującego i było już 20:15 dla Skry. Mimo że nadal dotykaliśmy wielu piłek w obronie, do końca seta udało się zniwelować tę różnicę już tylko o punkt.
Na początku trzeciej partii po raz pierwszy drużyny podzieliły się zdobyczą w dwóch pierwszych akcjach. Jurajscy Rycerze zaczęli jednak szybko uciekać, bo siatkę zamurował Zniszczoł. Skra zmarnowała szansę na zmniejszenie strat do punktu, gdy Atanasijević popełnił błąd przy ataku. Za moment pomylił się na lewym skrzydle Kooy, a Orczyk skończył piłkę przechodzącą po zagrywce Konarskiego i mieliśmy już 5 punktów przewagi. Końcówka była już prawdziwym popisem żółto-zielonych w polu serwisowym. Najpierw Zniszczoł, a następnie Konarski kompletnie rozmontowali linię przyjęcia przeciwników, którym nie pomogło wejście z kwadratu Roberta Tähta. To właśnie nasz atakujący zakończył seta, wykorzystując kontrę, gdy PGE Skra musiała oddać piłkę za darmo po jego zagrywce.
Czwartą partię skutecznym atakiem ze środka rozpoczął Kłos, ale w kolejnej akcji Orczyk najpierw precyzyjnie przyjął, a następnie wbił gwoździa w boisko rywali. Po chwili skończył też kontrę po kolejnej kapitalnej obronie Żurka, co od razu pobudziło Jurajską Twierdzę po przerwie między setami. Po kolejnym błędzie Kooya w ataku objęliśmy prowadzenie 5:3, ale Bieniek zaserwował do linii, praktycznie nie dając szans Conte na utrzymanie piłki w grze. Argentyńczyk kilka akcji później odwdzięczył się jednak – najpierw po jego zagrywce mieliśmy kontrę, który skończył świetny tego dnia Konarski, a po chwili dorzucił bezpośredni punkt. Taśma ponownie pomogła Kooyowi po jego serwisie, przez co goście zbliżyli się na 8:9, a wkrótce wyrównali po bloku na Orczyku. Wtedy jednak po raz kolejny uaktywnił się nasz atakujący, najpierw obijając palce z trudnej piłki, a w następnej akcji zagrywając asa. Gra przebiegała w tym fragmencie falami. Pomylił się z pajpa Conte – to Orka też dołożył punkt zza 9 metra i znów byliśmy o dwa oczka z przodu. Po chwili przyjezdni zatrzymali jednak atak Facundo, asa zagrał Atanasijević i to Skra prowadziła 17:16, a na dodatek w kolejnej akcji Kłos zgasił kiwkę na blok argentyńskiego przyjmującego. Dopiero Konarski przerwał złą serię, mieszcząc się po skosie z lewego. Na prawym ataku został jednak złapany blokiem i Igor Kolaković musiał poprosić o drugą przerwę przy stanie 18:21. Nie przyniosła ona jednak rezultatu, bo bełchatowianie nie tylko pilnowali przewagi, ale pod koniec jeszcze ją zwiększyli.
Pierwsze akcje tie-breaka to koncert na siatce Piotrka Orczyka – jego czujność pozwoliła nam objąć prowadzenie 2:1, po czym asa dołożył Dawid Konarski, a jego następną zagrywkę PGE Skra przyjęła na drugą stronę, z czego nasz podwójny mistrz świata skorzystał, kończąc kontrę na pojedynczym bloku. Orka zagrał kolejnego asa na 6:2, a Patryk Niemiec – na 8:3. Bardzo ważną piłkę po mocnej zagrywce Bieńka skończył Konar, zdobywając pierwszy punkt po zmianie stron. Do tego Orczyk zablokował Atanasijevicia, gdy goście mieli szansę na zmniejszenie strat. Dopiero przy stanie 11:7 nie daliśmy rady skończyć pierwszej akcji po własnym przyjęciu, z czego skorzystał Bieniek, a po chwili bełchatowianie postawili szczelny blok i przewaga stopniała do dwóch oczek. Po czasie Orka poprawił się jednak, wybijając piłkę po rękach rywali nad broniącymi graczami Skry. Przewagę utrzymaliśmy już do końca, a ostatni punkt zdobył Conte, obijając blok Bieńka. Tym samym Aluron CMC Warta Zawiercie zdobyła pierwszy w historii medal PlusLigi! Statuetka MVP trafiła do Dawida Konarskiego, a później w Jurajskiej Twierdzy rozpoczęła się wielka feta!
Skład: Cavanna, Konarski, Conte, Orczyk, Zniszczoł, Niemiec, Żurek (L) oraz Szalacha, Malinowski
Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie