Tydzień tie-breaków, z Rzeszowa z tarczą!
Tydzień tie-breaków, z Rzeszowa z tarczą!
Cztery dni po zwycięstwie w meczu o AL-KO Superpuchar Polski Jurajscy Rycerze ponownie wygrali tie-breaka, tym razem w wyjazdowym starciu PlusLigi z Asseco Resovią Rzeszów.
W podstawowym składzie w porównaniu do środowego spotkania o Superpuchar doszło do jednej zmiany - Luke'a Perry'ego, którego dopadły problemy żołądkowe, zastąpił na libero Szymon Gregorowicz. On też już w pierwszej akcji został sprawdzony w przyjęciu i dograł perfekcyjnie piłkę do Miguela Tavaresa, a ten posłał ją do Aarona Russella, który nie dał się zatrzymać w ataku. Były to jednak miłe złego początki, bo serie gospodarzy przy zagrywkach najpierw Cezarego Sapińskiego, a następnie Stephena Boyera, sprawiły, że błyskawicznie odskoczyli oni na 10:3. Michał Winiarski, obchodzący tego dnia 41. urodziny, próbował zmienić sytuację, wprowadzając szybko na boisko Kyle'a Ensinga, który zastąpił Karola Butryna. Zdołaliśmy zmniejszyć straty do czterech punktów po skutecznym kontrataku Russella, ale na więcej nie było nas już stać. Mieliśmy wprawdzie w górze piłkę na 20:22, ale nie wykorzystaliśmy jej i rzeszowianie dowieźli przewagę do końca.
Ensing pozostał na boisku w drugim secie, korzystając z tego, że Perry "zwolnił" miejsce dla obcokrajowca obok Tavaresa i Russella. Bardzo długo oba zespoły kończyły akcje po własnym przyjęciu, aż w końcu przy naszym prowadzeniu 8:7 zablokowany został Klemen Čebulj. Chwilę później Ensing obił ręce blokujących po dobrej obronie naszego rozgrywającego i przy wyniku 11:8 o pierwszy czas poprosił trener gospodarzy, Tuomas Sammelvuo. Kilka minut później swój popis rozpoczął MVP Superpucharu. Russell najpierw zablokował Bartosza Bednorza, później skończył dwie trudne piłki na szczelnym bloku, dołożył asa i zakończył długą wymianę atakiem z szóstej strefy, po którym było już 22:16. Dwa kolejne punkty również było dziełem Amerykanina, a ostatni zdobyliśmy dzięki zagrywce w siatkę Lukáša Vašiny.
Trzeciego seta Resovia zaczęła od trzech asów Bednorza i od razu musieliśmy gonić. Od stanu 5:9 zdobyliśmy jednak pięć punktów z rzędu, głównie za sprawą zagrywki Tavaresa (dwa asy), a także świetnie pracującego na siatce Bartosza Kwolka (bloki na Boyerze i Cezarym Sapińskim), i w efekcie to my byliśmy na czele. Nie wybiła nas z rytmu kontrowersyjna decyzja, gdy piłka po drugim odbiciu Bednorza nabrała silnej rotacji, a mimo tego nie wybrzmiał gwizdek, a zamiast tego żółtą kartką ukarany został Kwolek. Sprawy w swoje ręce ponownie wziął Russell, kończąc dwa kontrataki po serwisach Tavaresa, side out po przyjęciu zagrywki Bednorza i dokładając kolejny break point, gdy za linią końcową zameldował się Miłosz Zniszczoł. Po raz kolejnej mocno kontrowersynej decyji, choć tym razem na naszą korzyść, było już 22:18, ale na gospodarzy podziałało to jak płachta na byka. Mocne ciosy zza 9. metra i dobra postawa w obronie sprawiły, że nasza przewaga stopniała do punktu i Michał Winiarski musiał poprosić o przerwę. Podziałało, bo po niej Boyer pomylił się w polu serwisowym, dając nam dwie piłki setowe. Russell też popełnił błąd, ale zrehabilitował się, przyjmując precyzyjnie zagrywkę Vašiny, dzięki czemu Tavares mógł skutecznie uruchomić na środku Gladyra.
Blok Gladyra i ataki Russella oraz Ensinga pozwoliły nam wygrać trzy pierwsze akcje czwartej partii, ale przeciwnicy po chwili zbliżyli się na punkt. Cały czas obaj Amerykanie byli bardzo skuteczni na siatce, a gdy Aaron dołożył asa, zrobiło się 13:10. As Bednorza i autowa kiwka Kwolka pozwoliły jednak Resovii wyrównać, a chwilę później objęła ona prowadzenie po kontrataku Vašiny i Winiarski wziął czas. Tym razem to nie podziałało, gospodarze się rozpędzili, a kolejne piłki kończył Jakub Bucki, który zmienił wcześniej Boyera. Było już 21:17 dla rzeszowian, ale wtedy sygnał do pogoni dał Ensing. Skończył atak, potem posłał dwie trudne zagrywki, po których raz kontrę skończył sam, a raz zrobił to Russell i strata zmalała do punktu, a wyrównanie dał nam aut Buckiego, przy którego ataku nasi blokujący schowali ręce. Gladyr przy drugiej próbie pomylił się jednak na zagrywce, a Karol Kłos odrzucił nas floatem od siatki, rywali wyblokowali Ensinga, a seta zakończył Vašina.
Drugiego tie-breaka w ciągu 4 dni rozpoczęliśmy z Patrykiem Łabą, który pod koniec poprzedniej partii zmienił bardzo zmęczonego już Kwolka. Po kolejnym błędzie w ataku Buckiego i asie Tavaresa objęliśmy prowadzenie 5:2. Rywale wyrównali jednak jeszcze przed zmianą stron, ale na nią zeszliśmy mimo wszystko na czele dzięki Russellowi, który zapunktował z pajpa. Łaba dorzucił dwa punkty z zagrywki, trafiając najpierw między Bednorza i Poterę, a potem po taśmie w taki sposób, że piłka spadła niemal na linię środkową. Do tego Ensing zakończył długą wymianę atakiem i było już 12:8. Wprawdzie kontratak Bednorza pozwolił Resovii zbliżyć się na dwa punkty, ale tylko na chwilę, bo asa dorzucił też Gladyr i mieliśmy cztery piłki meczowe. Wykorzystaliśmy trzecią, a konkretnie zrobił to Ensing, dla którego był to 19. punkt w meczu. Statuetka MVP nie trafiła jednak w ręce żadnego z Amerykanów, lecz Miguela Tavaresa.
Asseco Resovia Rzeszów - Aluron CMC Warta Zawiercie 2:3 (25:21, 19:25, 23:25, 25:23, 12:15)
Skład: Tavares, Butryn, Kwolek, Russell, Zniszczoł, Gladyr, Gregorowicz (L) oraz Ensing, Markiewicz, Łaba
MVP: Miguel Tavares Rodrigues
Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie