SUPERPUCHAR JEST NASZ!
SUPERPUCHAR JEST NASZ!
Jurajscy Rycerze zdobywcami AL-KO Superpucharu Polski! Nasz zespół po trzygodzinnej walce i niesamowitym tie-breaku, zakończonym wynikiem 23:21, pokonał mistrza Polski, Jastrzębski Węgiel!
Od początku nie breakowało tego, czym charakteryzowały się mecze między tymi drużynami również w poprzednim sezonie - świetnej gry w relacji blok-obrona i przedłużonych wymian. Lepiej z kończeniem akcji radzili sobie jednak mistrzowie Polski i po kontrataku Timothée Carle prowadzili już 7:3. Było jednak jasne, że nie podłamie to naszej drużyny i faktycznie od tego momentu zaczęliśmy skucesywnie odrabiać straty, zbliżając się do rywali na punkt przy wyniku 15:16. Wtedy jednak sprytnie na siatce zachował się Benjamin Toniutti, a potem w polu serwisowym zameldował się Norbert Huber i po jego serii jastrzębianie znów mieli czteropunktową przewagę. Na podwójnej zmianie Kyle Ensing zastąpił Miguela Tavaresa, a chwilę później Jakub Nowosielski wszedł za Karola Butryna. Poprawa ustawienia pomogła nam w zmniejszeniu dystansu, ale tylko o punkt, więc Butryn wracał pod siatkę przy stanie 21:23. Chwilę później Łukasz Kaczmarek mierzonym uderzeniem do linii dał rywalom pierwszą piłkę setową, którą sam wykorzystał, serwując asa.
Druga partia zaczęła się znacznie lepiej - Butryn świetnie znalazł się w obronie po ataku Tomasza Fornala, a następnie sam skończył kontrę na 4:2. Po jego asie powiększyliśmy kilka minut później przewagę o kolejny punkt. Ten set to był zresztą popis naszego atakującego, który był nie do zatrzymanie, niezależnie od tego, jak trudną piłkę dostał. Przebieg wyglądał niemal bliźniaczo do poprzedniej odsłony, gdyby tylko brać pod uwagę nie kolory koszulek, a strony, po których grają zespoły - tym razem to Jastrzębski Węgiel zbliżył się na 15:16 i miał szansę na remis, ale Jurajscy Rycerze wyratowali się za sprawą - rzecz jasna - Butryna. Ten poszedł za linię końcową i... zrobiło się za moment 19:15, a po kolejnym ataku Karola nawet 20. Bezpieczny dystans kontrolowaliśmy już do końca i mimo że wykorzystaliśmy dopiero trzeciego setbola (a konkretnie zrobił to Bartosz Kwolek z prawego ataku), to i tak wygraliśmy 25:21.
Już na początku trzeciej partii mieliśmy kontrowersje sędziowskie - o ile challenge udowodnił, że przy asekuracji Kaczmarka pretensje naszej drużyny były słuszne i faktycznie miało miejsce podwójne odbicie, to już przy kiwce Carle i długim kontakcie z piłką nie mogliśmy tego sprawdzić, a zamiast tego Michał Winiarski został ukarany żółtą kartką. To jednak podziałało jak płachta na byka i po dwóch świetnych serwisach Miłosza Zniszczoła objęliśmy prowadzenie 5:3. Aaron Russell mierzoną zagrywką do linii upolował Carle i przewaga urosła do trzech punktów, a Francuza na przyjęciu zmienił Luciano Vicentín. Jastrzębie zbliżyło się znów na punkt, ale kapitalny blok Jurija Gladyra na argentyńskim przyjmującym, kolejny as Butryna, a po chwili skończona przez niego kontra sprawiły, że było już 17:12. Przejęliśmy zupełnie kontrolę nad przebiegiem gry, a Jurajska Armia to samo zrobiła z trybunami. W końcówce wprawdzie nasz atakujący dwa razy się pomylił, szukając bloku na trudnych piłkach, ale i tak wygraliśmy pewnie, wynikiem - a jakże - 25:21, a ostatni punkt zdobył sprytnym uderzeniem Russell.
Na początku czwartego seta znowu fantastycznie pograliśmy w obronie - najpierw Luke Perry wyjął uderzenie Kaczmarka po prostej, a chwilę później świetnie podbił atak Tomasza Fornala. Rywale po raz kolejny pokazali jednak, jak klasowym są zespołem - przetrzymali nasz napór, doprowadzili szybko do wyrównania, a następnie odskoczyli na 11:9 przy potężnych zagrywkach Norberta Hubera, więc trener Winiarski musiał poprosić o czas. Dzięki świetnemu serwisowi Gladyra i równie dobrej pracy w bloku Zniszczoła zbliżyliśmy się na 13:14. Chwilę później nasz atak jednak znowu się przytkał, więc na boisku pojawili się Nowosielski z Ensingiem, ale w tym momencie musieliśmy odrabiać czteropunktową stratę. To udało się po pierwsze tylko częściowo, a po drugie nie na długo, więc Tavares z Butrynem wracali przy stanie 18:22. Nie zdołaliśmy już odwrócić losów w ostatnich akcjach, więc zdobywcę Superpucharu musiał wyłonić tie-break.
Ten zaczęliśmy od punktu Gladyra, który skończył piłkę przechodącą po trudnym floacie Zniszczoła, ale trzy kolejne akcje wygrali przeciwnicy. Wtedy przyszedł jednak czas Butryna i po chwili zrobiło się 4:3. Mogliśmy powiększyć prowadzenie, ale nie wykorzystywaliśmy swoich szans, aż przy stanie 7:6 w końcu kontrę skończył Russell. Do tego Butryn, Zniszczoł i Russell trójblokiem zatrzymali atak Fornala i zrobiło się 10:7. Rywale po raz kolejny w tym meczu zanotowali jednak skuteczni pościg i po cokolwiek szczęśliwym ataku Kaczmarka wyrównali na 11:11. Wtedy po raz kolejny Butryn udowodnił, że można na niego liczyć w najtrudniejszych momentach, kończąc atak w ekstremalnie niewygodnej sytuacji, po akcji, w której uciekliśmy spod topora. Pierwszego meczbola dała nam zagrywką w siatkę Vicentina, mieliśmy piłkę w górze, ale tym razem Butrynowi zabrakło szczęścia - jego atak wyszedł w aut po taśmie, nie ocierając się o ręce blokujących. To oznaczało końcówkę na przewagi, a ta trwała i nie mogła się skończyć. Obie drużyny miały swoje okazje na zakończenie meczu, aż w końcu przy stanie 22:21 dla naszej drużyny Kwolek dołączył na trzeciego do Zniszczoła i Butryna i zablokował Fornala, a to oznaczało, że po trzygodzinnej walce AL-KO Superpuchar Polski po raz pierwszy w historii trafił w naszej ręce! MVP został wybrany Aaron Russell.
Jastrzębski Węgiel - Aluron CMC Warta Zawiercie 2:3 (25:21, 21:25, 21:25, 19:25, 21:23)
Skład: Tavares, Butryn, Kwolek, Russell, Zniszczoł, Gladyr, Perry (L) oraz Ensing, Nowosielski, Markiewicz, Rajsner
MVP: Aaron Russell
Biuro Prasowe Aluron CMC Warta Zawiercie